[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Larry Niven

 

Komputer Schumanna

 

 

Chirpsithtry są albo odwiecznymi i aktualnymi zarazem władcami wszystkich gwiazd w galaktyce, albo nieprawdopodobnymi fanfaronami. Bardzo trudno wyrobić sobie jakieś zdanie na podstawie tego, co mówią o sobie. W każdym bądź razie wyruszyliśmy do gwiazd w skonstruowanych przez nich statkach i gdziekolwiek byśmy dotarli, zawsze natrafialiśmy na widome dowody ich potęgi.

   Nie są jednak one bynajmniej zdobywcami - przynajmniej nie Ziemi. Wolą małe, czerwone karły i zdaje się, że lubią też towarzystwo innych istot. Podchmielona na wesoło chirpsithtra odpowie na każde pytanie, jakie by jej postawić. Inteligentne pytanie może pytającego uczynić milionerem i głupie może kosztować kilka fortun. Czasem tylko chirpsithtry potrafią rozróżnić, które jest które.

   Kiedyś i ja zadałem pytanie, i zostałem bogaty.

   W porcie kosmicznym Mount Forel wybudowałem Smoczy Zajazd. Wszystkie chirpsithtry obsługiwałem za darmo. I tak to się opłaciło, bo ludzie, którzy lubią przebywać z chirpsithtrami przybywali gromadnie i płacili masę forsy za swoje drinki. Prąd, którym bombardują się chirpsithtry kosztuj tyle, co nic; drogie są tylko układy doprowadzające, no i trzeba trochę w tym podłubać, żeby wszystko dobrze grało.

   A pewnego dnia, tak sobie myślałem, jakaś chirpsithtre szepnie słówko, które pozwoli mi zdobyć nastopną fortunkę, może nie mniejszą od pierwszej.

   Pewnego ospałego popołudnia zapytałem parę chirpsithtr o inteligentne komputery.

   - O, tak, robiliśmy takie - powiedziała jedna. - Dawno temu.

   - I przestaliście? Dlaczego?

   Jeden z ubarwionych na łososiowy kolor Obcych wydał z siebie świergotliwy odgłos, drugi zaś odparł:

   - Mieliśmy powody. Maszyny powinny być dobrymi sługami. Nie powinny pyskować. W żadnym razie nie powinny pouczać swych panów. Chociaż czasem miały rację.

   - Bardzo były inteligentne? Bardziej niż chirpsithtry?

   Z tej bardziej nabuzowanej znowu wydobył się jakiś świergot, druga natomiast powiedziała:

   - Oczywiście. A po co innego by je budować? - Spojrzała mi prosto w oczy. - Jeżeli cię to naprawdę interesuje, to mogę dać ci plany najinteligentniejszego komputera, jaki zestal kiedykolwiek zbudowany.

   - Jestem zainteresowany - odparłem.

   Wróciła nazajutrz, przynosząc ze sobą stos papieru, którego każda kartka wyglądała jak pierwsza korekta "Braci Karamazow"; okazało się, że są to właśnie plany owego superkomputera. Posiedziała ze mną kilka godzin, cały czas rozkoszując się wyliczaniem trudności, na jakie trafię podczas budowy urządzenia.

   Odleciała wkrótce potem - nie mam pojęcia, do jakiego zakątka kosmosu. Powiedziała mi tylko, jak się nazywa: Sthochtil.

   Ja zaś zacząłem szukać finansowego wsparcia.

   Zbudowaliśmy go na Księżycu.

   I tak już niemałe koszty zwiększyły się przez to o połowę, ale tworzyliśmy przecież coś, co miało być mądrzejsze od nas samych. Gdyby maszyna okazała się czymś w rodzaju potwora Frankensteina, woleliśmy, żeby była izolowana. Gdyby zawiodło wszystko inne, zawsze będzie można wyciągnąć wtyczkę. Na Księżycu nie było żadnego rządu, który by nas przed tym mógł powstrzymać.

   Natrafiliśmy na sporo problemów. Chodziło głównie o części - potrzebnych nam nie miały nawet zajmujące się handlem chirpsithtry. Według Sthochtil (szczerze mówiąc nie wiedziałem, na ile jej w tym wierzyć), ostatni komputer tego typu zbudowano przed ponad pięciuset milionami lat. Musieliśmy zaczynać dosłownie od zera, ale po dwóch latach mózg był gotów.

   Mniej to przypominało maszynę czy nawet jakikolwiek budynek niż Łuk Św. Ludwika czy rzeźba zatytułowana Lot Ptaka. Dowiedziałem się później, iż wystrój zewnętrzny zaprojektowany został w czasach, kiedy wszystko, cokolwiek było wytworzone przez chirpsithtry, musiało mieć jakaś wartość artystyczna. Sądząc po kształtach ich statków, nie minęło im to jeszcze do dzisiaj.

   A więc tak: mieliśmy najwspanialszy komputer na świecie. Oficjalnie nazywał się Komputerem Schumanna, od nazwiska głównego udziałowca, czyli mnie. Nieoficjalnie nazywaliśmy go "Malutka". Włączyliśmy go dopiero wtedy, gdy gotowy był już układ komunikacji głosowej. Większość systemów sensorycznych znajdowała się jeszcze w trakcie montażu.

    "Malutka" w szybkim tempie nauczyła się angielskiego. Przyswojenie innych języków zajęło jej jeszcze mniej czasu. Nakarmiliśmy ją wiedza wszystkich ziemskich bibliotek, po czym zaczęliśmy stawiać pytania.

   Wielkie pytania: o naturę Boga, o przyszłość Ziemi. Małe pytania: o przewidywane trzęsienia ziemi, o pochodzenie posagów z Wyspy Wielkanocnej, o autorstwo sztuk Szekspira, o Ostatni Teorem Fermata.

   Rozwiązała Ostatni Teorem Fermata. Rozwiązała także inne problemy matematyczne, ale odpowiedź na inne pytania brzmiała:

   - Niewystarczające dane. W większości i sprzeczne ze sobą. Muszę je uzupełnić bezpośrednia obserwacja.

   Nie chcę przez to wcale powiedzieć, że się leniła.

   Korzystając z dostępnych na Ziemi środków skonstruowała sobie nowe na rządy zmysłów: detektor masy, radio, którego fale docierały NATYCHMIAST do celu, nowy rodzaj mikroskopu wszystko to bezzwłocznie opatentowaliśmy i skierowaliśmy do masowej produkcji, ale i tak nasze wydatki znacznie przewyższały wpływy.

   A "Malutka" cały czas nas badała. Dopiero po pewnym czasie przekonaliśmy się, jak dokładnie udało jej się nas poznać. Na przykład przed Jamesem Coreyem roztaczała bajkowe wizje bogactwa i władzy, jakie ten posiądzie, gdy tylko "Malutka" zbierze wystarczającą ilość informacji. Tricia Cox była zachwycona, bowiem "Malutka" utrzymywała ją cały czas w przeświadczeniu, że pracuje niemal wyłącznie nad teorią liczb, Nie jestem pewien, dlaczego E. Eric Howards pompował w nasze przedsięwzięcie tyle forsy, ale podejrzewam, że "Malutka" znakomicie wykorzystywała jego lęki: naturalnym odruchem każdego miliardera jest obawa o to, że społeczeństwo zmieni nagle zasady, jakimi się rządzi, by odebrać mu jego fortunę. Howards wspomniał mi kiedyś, że "Malutka" pracuje nad - długofalowym, ma się rozumieć i wymagającym ogromnej ilości danych - planem stworzenia społeczeństwa doskonałego, w którym wreszcie doceniono by rolę i pozycję twórców jego materialnego dobrobytu.

   Dla mnie natomiast przeznaczone było co następuje:

   - Rick, cierpię na deprywację sensoryczną. Mogłabym rozwiązać tajemnicę grawitacji w czasie krótszym, niż potrzeba mi na wypowiedzenie tego zdania. Mój umysł pracuje z szybkości , której nawet nie możesz sobie wyobrazić, ale jestem ślepa, głucha i niema! Daj mi więcej zmysłów! - załkała głosem, który niegdyś miał być dokładną kopią mego własnego, teraz jednak zamienił się w drżący uwodzicielsko kontralt.

   Niewdzięczna wiedźma. Miała już atomowy mikroskop, pół tuzina teleskopów widzących w paśmie od 2,7 K do promieni X, detektor masy i kilkaset małych, wypełnionych aparaturą łazików pętających się po Ziemi, Księżycu, Merkurym, Tytanie i Plutonie. Jej wysiłki, żeby mnie omotać, wydawały mi się zabawne. Lubiłem "Malutka", toteż nie przywiązywałem do tego większej wagi.

   Corey, przestraszony tempem, w jakim rozchodziły się pieniądze, zaproponował szantaż: nie ma odpowiedzi nie ma dostaw nowego sprzętu. Udało nam się mu to wyperswadować. Udało nam się też przekonać "Malutką", by za pośrednictwem łazików udzielała od czasu do czasu telewizyjnych wywiadów i żeby wystąpiła w paru quizach. Nasza popularność wzrosła, sprzedaliśmy więcej akcji i dzięki temu mogliśmy związać koniec z końcem.

   "Malutka" przekonstruowała zbudowany przez chirpsithtry układ natychmiastowej komunikacji tak, by mógł współpracować z ziemskim wyposażeniem. Skierowaliśmy to do produkcji, sporo sprzedaliśmy, a jedno zamontowaliśmy w specjalnym teleskopie i posłaliśmy prosto w jądro komety. Oprócz tego, cały czas czekaliśmy.

   - Nie zapomniałam o żadnym z waszych pytań. Nie musicie ich powtarzać - mówiła z rozdrażnieniem "Malutka". - Pytania dotyczące ludzkiej socjologii są najtrudniejsze z możliwych, ale gromadzę coraz więcej danych. Wkrótce będę też wiedziała wszystko o naturze Wszechświata. Czekajcie.

   Czekaliśmy. Pewnego dnia "Malutka" przestała się odzywać.

   Nie znaleźliśmy żadnego uszkodzenia ani w układzie komunikacji głosowej, ani w samym mózgu "Malutkiej" - tyle tylko, że stwierdziliśmy drastyczny spadek jej aktywności myślowej. Wzięło nas do tego stopnia, że odłączyliśmy jej część zmysłów. Potem wszystkie. Nic.

   Nakarmiliśmy ją skopanymi danymi. Nic.

   Gadaliśmy do mikrofonu, że grozi nam bankructwo i że rozbierzemy ją na części zamienne. Groziliśmy. Błagaliśmy. "Malutko" nie odpowiadała. Zupełnie, jakby odeszła na zawsze.

   Wróciłem do Smoczego Zajazdu. Musiałem wyrzucić jednego z barmanów i samemu zająć jego miejsce, bo nie miałbym z czego płacić mu pensji.

   Pewnego wieczoru opowiedziałem całą historię kilku chirpsithtrom. Poświergotały trochę między sobą, po czym jedna z nich powiedziała:

   - Znam tę Sthotchil. Zawsze lubiła robić dowcipy. Szkoda, że trafiło na ciebie.

   - W dodatku ciągle nie wiem, z czego się właściwie śmiać - dodałem kwaśno.

   - Dawno, dawno temu budowaliśmy wiele inteligentnych komputerów. Niektóre były mechaniczne, niektóre częściowo biologiczne. Nasi przodkowie sadzili, że popełnili jakiś błąd, ale wreszcie zrozumieli, że żadnego błędu nie było; każda istota, która osiągnie wystarczający stopień inteligencji, rozejrzy się dookoła, rozwiąże wszystkie problemy, po czym rezygnuje z jakiegokolwiek działania.

   - Dlaczego? Z nudów?

   - Możemy się tylko domyślać. Komputer myśli bardzo szybko. W ciągu jednego dnia mógłby przeżyć więcej, niż my przez tysiąc lat, ale ów jeden dzień może nieść ze sobą tylko pewną ograniczoną ilość wydarzeń. W takiej sytuacji musi dojść do deprywacji zmysłów i całkowitego odgrodzenia się od świata. Inteligentna istota nie będzie obawiać się śmierci czy nieistnienia, bo są one przecież i tak nieuniknione. Skoro twój komputer znalazł odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania, czemu nie miałby się wyłączyć?

   Przerwała, by dotknąć kciukiem metalowych bolców kontaktu. Strzeliły iskry.

   - Sss... Możemy się tego tylko domyślać, ale po co? Kiedy już będziemy wiedzieć, czemu się wyłączają, równie dobrze możemy zrobić to samo.

 

przekład : Arkadiusz Nakoniecznik

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • Linki

    Strona Główna
    Nowy wspaniały świat, KSIĄŻKI, Nowy wspaniały świat ALDOUS HUXLEY
    Nora Roberts - Potęga miłości, książki, Nora Roberts
    Niezwykły gentelmen - Heyer Georgette , Książki - romanse, Heyer Georgette
    Nieoczekiwana pieśń - Johansen Iris, Książki - romanse, Johansen Iris
    Niebezpieczna miłość - Linda Howard , Książki - romanse, Howard Linda
    Nowa Rebelia, książki , Star Wars, STAR WARS pojedyńcze
    Nocne opowieści 03 - Opowieści nocy - Nocne kompozycje, KSIĄŻKI NOWE
    Nora Roberts 02 - Klucz wiedzy, Ksiażki, Nora Roberts, Kluczy Trylogia
    Norton Andre - Imperium orła, Ksiazki... komiksy, Andre Norton - Zbiór Cykli i Książek
    Norton Andre - Świt 2250, Ksiazki... komiksy, Andre Norton - Zbiór Cykli i Książek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imikimi.opx.pl