[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zrodzona ze wstydu
„RozpoznajĘ mojĄ miłoŚĆ słyszĄc odgłos kroków
By rozpoznaĆ mojĄ miłoŚĆ wystarczy dŹwiĘk głosu”
Prolog
Amanda miała koszmarny sen. Śnił się jej Colin. Widziała jego słodką, kochaną
twarz, na której malował się smutek. . - Mandy - powiedział. Nigdy nie nazywał jej
inaczej. Moja
Mandy, kochana Mandy. Ale w jego głosie nie było radości, w oczach
nie pojawiły się iskierki śmiechu. - Mandy, nie moŜemy tego zataić. Bardzo bym
chciał, ale nie moŜemy. Mandy, moja Mandy, tak mi ciebie brakuje. Nigdy nie
sądziłem, Ŝe przybędziesz tu wkrótce po mnie. JakŜe teraz cięŜko naszej małej
dziewczynce. A będzie jeszcze cięŜej. Musisz jej powiedzieć, wiesz!
Uśmiechnął się, ale pozostał smutny. Jego ciało, twarz wydawały się tak realne, Ŝe
próbowała go dotknąć we śnie, ale zaczął znikać i gasnąć.
- Musisz jej powiedzieć - powtórzył. - PrzecieŜ zawsze uwaŜaliśmy, Ŝe tak
trzeba. Powinna wiedzieć, skąd pochodzi. Kim jest. Ale powiedz jej,
Mandy, powiedz jej, Ŝeby zawsze pamiętała, Ŝe ją kochałem. Bardzo kochałem
naszą małą dziewczynkę.
-
Och, nie odchodź, Colinie! - Amanda jęknęła przez sen, pragnąc go zatrzymać.
– Kocham cię, Colinie, mój słodki, za wszystko, czym dla mnie się stałeś. — Ale nie
zdołała przywieść go z powrotem. Sen pierzchnął. - Jak cudownie widzieć znów
Irlandię, pomyślała, unosząc się jak mgła nad zielonymi wzgórzami, które tak dobrze
pamiętała. Jak cudownie widzieć błyszczącą rzekę, podobną srebrnej wstędze
opasującej bezcenny
podarunek.
Zobaczyła teŜ Tommy'ego, kochany Tommy czekał na nią. Uśmiechał się do niej i
zapraszał ją. Dlaczego to wszystko wydawało się takie smutne,
kiedy znalazła się tu z
powrotem. PrzecieŜ czuła się tak młodo, miała w sobie tyle Ŝycia, była zakochana.
- Myślałam, Ŝe juŜ nigdy cię nie zobaczę. - Nie posiadała się z radości, a w jej
głosie dźwięczał śmiech. - Tommy, wróciłam do ciebie.
Wydawało się, Ŝe patrzy na nią, ale mimo wysiłku nie udało się jej
przybliŜyć do niego bardziej niŜ na wyciągnięcie ramienia. Słyszała jego głos, jasny i
słodki jak zawsze.
- Kocham cię, Amando, zawsze cię kochałem. Nie było dnia, bym o tobie nie
myślał i nie wspominał tego, co tu znaleźliśmy. - Odwrócił się, by spojrzeć ponad
rzekę o łagodnych i zielonych brzegach i spokojnej wodzie. - Nazwałaś nasze dziecko
imieniem tej rzeki, aby pamiętać dni, które tutaj spędziliśmy.
- Jest taka piękna, Tommy, taka mądra i silna. Byłbyś dumny.
- Jestem dumny i chciałbym... Ale to niemoŜliwe. Wiemy o tym. I ty to wiesz. -
Westchnął i odwrócił się. - DuŜo dla niej zrobiłaś, Amando. Nigdy o tym nie
zapomnij. Ale opuszczasz ją w tej chwili. Cierpienie związane z odejściem, a takŜe to,
co kryłaś w sobie przez długie lata, czynią wszystko takie cięŜkie. Musisz jej
powiedzieć, kim jest. I spróbuj jej wytłumaczyć w jakiś sposób, Ŝe ją kochałem. I
gdybym tylko mógł, okazałbym jej to.
Nie mogę tego zrobić sama, pomyślała Amanda, zmagając się ze snem, gdy obraz
Tomma zniknął. - Och, dobry BoŜe, nie kaŜ mi tego robić samej!
- Mamo! - Shannon pogłaskała drŜącymi rękami spoconą twarz matki. - Mamo,
obudź się! To sen, zły sen...
Wiedziała, jak sny bywają męczące. Wiedziała, Ŝe czasami moŜna bać się
przebudzenia. Sama zrywała się kaŜdego ranka w obawie, Ŝe matka juŜ odeszła. W jej
głosie brzmiała desperacja. Nie teraz, modliła się, jeszcze nie teraz. Musisz się
obudzić.
- Shannon, odeszli. Obaj. Zabrano mi ich.
- Ciii... Nic płacz. Proszę, nie płacz. Otwórz teraz oczy i spójrz na mnie.
Amandzie drŜały powieki. Oczy przepełniał smutek. - Przykro mi, tak bardzo mi
przykro. Zrobiłam tylko to, co uwaŜałam za najlepsze dla ciebie.
- Wiem, oczywiście. - Shannon zastanawiała się, czy te majaki oznaczają, Ŝe rak
dostał się do mózgu. Czy nie dość, iŜ zaatakował juŜ szpik kostny. Przeklinała
nienasyconą chorobę, przeklinała Boga, ale jej głos pobrzmiewał ciepłymi nutami,
gdy zwróciła się do matki: - JuŜ dobrze, jestem z tobą, jestem tutaj.
Amanda z wysiłkiem starała się miarowo oddychać. Przypomniała sobie sen -
Colin, Tommy, kochana mała dziewczynka. Jak bardzo udręczone były oczy
Shannon, jak bardzo stroskane, kiedy po raz pierwszy wróciła do Columbus.
- JuŜ wszystko w porządku. - Amanda zrobiłaby wszystko, aby zniszczyć strach
w oczach córki. - Jesteś tutaj. Tak się cieszę, Ŝe jesteś. I tak mi przykro, kochanie, Ŝe
muszę cię opuścić. Przestraszyłam cię, nie chciałam cię przestraszyć.
To prawda. Strach tkwił jak metalowe ostrze w gardle Shannon, ale potrząsnęła
głową, Ŝeby temu zaprzeczyć. Przywykła niemal do strachu, nie opuszczał jej nigdy,
doświadczała go zwłaszcza wtedy, gdy podnosiła słuchawkę telefonu w swym biurze
w Nowym Jorku. Bała się, Ŝe usłyszy o śmierci matki. - Boli cię?
- Nie, nie martw się. - Amanda znów westchnęła. Choć czuła ból, piekielny ból,
była silniejsza. Stała się mocniejsza, albowiem przyszło jej się zmierzyć ze sobą. W
ciągu tych kilku krótkich tygodni, odkąd przebywała z nią Shannon, palił ją sekret,
który ukrywała przed córką przez całe Ŝycie. Ale teraz chciała go odkryć. Nie miała
wiele czasu.
- Czy moŜesz mi dać wody, kochanie?
- Oczywiście. — Shannon podniosła dzbanek, stojący przy łóŜku, napełniła
plastikowy kubek i podała matce słomkę. OstroŜnie uniosła wezgłowie łóŜka
szpitalnego, aby ułoŜyć ją wygodniej.
Salon w ukochanym domu obu kobiet w Columbus przystosowano do opieki nad
chorą. Shannon chciała, aby matka ostatnie swe dni spędziła w domu. Cicho
rozbrzmiewała muzyka z magnetofonu. KsiąŜka, którą Shannon przyniosła, aby
poczytać matce, leŜała tam, gdzie ją upuściła w przestrachu. OdłoŜyła ją na miejsce.
Kiedy tylko znalazła się sama, mówiła sobie, Ŝe następuje poprawa, Ŝe widzi ją z
kaŜdym dniem. Ale wystarczyło, by spojrzała na matkę, na jej szarzejącą skórę, na
zmarszczki bólu, na wycieńczone ciało, aby zdać sobie sprawę z prawdy. Nie mogła
juŜ nic zrobić, tylko ułoŜyć matkę wygodnie, podać z goryczą dawkę morfiny, aby
załagodzić ból, który nigdy nie dał się całkowicie uśmierzyć.
Shannon była świadoma, Ŝe ogarnia ją panika. Potrzebowała minuty samotności,
Ŝeby dodać sobie odwagi.
- Zrobię ci chłodny okład...
- Dziękuję. - To da mi dość czasu, pomyślała Amanda, gdy Shannon pospiesznie
wyszła. To pozwoli mi dobrać odpowiednie słowa... PomóŜ mi, BoŜe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • Linki

    Strona Główna
    Nowak Jerzy Robert - Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941, LITERATURA IUDAICA i ANTI-IUDAICA
    Nowak Jerzy Robert - Kogo muszą przeprosić Żydzi(1), Zakazane ksiazki, Dział Ksiąg Zakazanych
    Nieuczciwe praktyki handlowe w świetle prawodawstwa Unii Europejskiej Stefanicki Robert EBOOK, Poradniki
    Niesamowite gadżety elektroniczne. Szalony Geniusz. Wydanie II - Robert Iannini FULL, Nauka
    Nowak Jerzy Robert - Przemilczane zbrodnie(1), ■■■ Ksiązki zakazane, █ Tajemnice Manipulacje Kłamstwa ♠
    Nowak Jerzy Robert -100 Kłamstw Grossa(1), ! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
    Nowak Jerzy Robert - Antypolonizm zdzieranie masek tom1z ), Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Zbrodnie sowieckiego wojujacego ateizmu, Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Kogo musza przeprosic Zydziz ), Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Mysli o polsce i polakachz, Ebook 18
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aprzybyt.xlx.pl