[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ 1
Zark czuł potworny ból w płucach. W statku rozpaczliwie brakowało tlenu, a to
oznaczało tylko jedno:
Ļ
mier
ę
. M
ħŇ
czyzna wiedział,
Ň
e za chwil
ħ
ujrzy w ostrym i jak
błyskawica o
Ļ
lepiaj
Ģ
cym skrócie całe swoje
Ň
ycie. Dobro i zło, czyny m
Ģ
dre i głupie, chwile
radosne i pełne smutku. Ostateczny bilans tych lat, które dane mu było przetrwa
ę
. Był sam i
cieszył si
ħ
z tego, bo nikt nie powinien mu towarzyszy
ę
w tak szczególnej chwili.
Leilah, zawsze Leilah. Widział jasne, niebieskie oczy i złote włosy swojej ukochanej.
Wycie syreny alarmowej w kokpicie mieszało si
ħ
z jej
Ļ
miechem, najpierw czułym i słodkim,
potem drwi
Ģ
cym.
– Na wszystkie sło
ı
ca galaktyki, jak bardzo byli
Ļ
my szcz
ħĻ
liwi! – wykrzykn
Ģ
ł, z
trudem podci
Ģ
gaj
Ģ
c si
ħ
z podłogi do konsoli dowodzenia. – Miło
Ļę
, przyja
Ņı
, partnerstwo...
Ból w płucach stawał si
ħ
nie do zniesienia. Przeszywał go dziesi
Ģ
tkami roz
Ň
arzonych
no
Ň
y nas
Ģ
czonych trucizn
Ģ
z kraterów Argenham. Zark nie powinien był marnowa
ę
powietrza
na bezu
Ň
yteczne słowa, lecz jego my
Ļ
li... jego my
Ļ
li nawet teraz nale
Ň
ały do Leilah.
To na pewno ona, jedyna kobieta, któr
Ģ
kochał, spowodowała ostateczn
Ģ
zagład
ħ
!
Zagład
ħ
zarówno Zarka, jak i
Ļ
wiata, który znali... ich
Ļ
wiata. Co za szata
ı
ski obrót fortuny
sprawił,
Ň
e z wybitnego naukowca stała si
ħ
wcieleniem zła i nienawi
Ļ
ci?
Przemieniła si
ħ
w jego wroga. Leilah, kobieta, któr
Ģ
poj
Ģ
ł za
Ň
on
ħ
. Nadał ni
Ģ
była,
powtarzał w my
Ļ
lach, z nadludzkim wysiłkiem posuwaj
Ģ
c si
ħ
w kierunku konsoli. Je
Ļ
li uda
mu si
ħ
prze
Ň
y
ę
, je
Ļ
li uda mu si
ħ
zniweczy
ę
jej plan zniszczenia cywilizacji Perth. ruszy za
sw
Ģ
Ň
on
Ģ
w pogo
ı
. Stanie si
ħ
dla niej przekle
ı
stwem, nieuchronnym wyrokiem losu. B
ħ
dzie
musiał j
Ģ
zniszczy
ę
, unicestwi
ę
. Leilah, kobiet
ħ
, któr
Ģ
kochał. Zrobi tak, bo tego wymaga
sprawiedliwo
Ļę
i ład
Ļ
wiata. O ile starczy mu sił.
Komendant Zark. obro
ı
ca wszech
Ļ
wiata i przywódca Perth, bohater kosmosu i m
ĢŇ
pi
ħ
knej, zbrodniczej Leilah, nacisn
Ģ
ł guzik. O dalszych, niezwykłych przygodach komendanta
Zarka przeczytasz w nast
ħ
pnym odcinku.
– Cholera! – wymamrotał Radley Wallace i rozejrzał si
ħ
szybko, sprawdzaj
Ģ
c, czy
matka nie usłyszała.
Zacz
Ģ
ł kl
Ģę
, cho
ę
tylko po cichu, jakie
Ļ
sze
Ļę
miesi
ħ
cy temu i nie chciał,
Ň
eby wyszło
to na jaw, bo wtedy matka zrobiłaby t
ħ
swoj
Ģ
min
ħ
.
Na szcz
ħĻ
cie wła
Ļ
nie rozpakowywała pudła wniesione przez pracowników firmy
przewozowej. Radley dobrze wiedział,
Ň
e nie powinien teraz, zajmowa
ę
si
ħ
lektur
Ģ
, lecz
zrobił sobie przerw
ħ
. No có
Ň
, broszury Universal Comics, a szczególnie przygody
komendanta Zarka. stanowiły zbyt wielk
Ģ
pokus
ħ
. Wprawdzie mama wolałaby,
Ň
eby czytał
prawdziwe ksi
ĢŇ
ki, lecz te miały za mało ilustracji. Radley bardziej sobie cenił Zarka ni
Ň
Długiego Johna czy Hucka Finna.
Przetoczył si
ħ
na plecy i ujrzał
Ļ
wie
Ň
o pomalowany sufit swego nowego pokoju.
Uznał,
Ň
e nowe mieszkanie jest w porz
Ģ
dku. Najbardziej podobał si
ħ
mu widok na park, a
tak
Ň
e winda. Przyjemny nastrój chłopca m
Ģ
cił jedynie zbli
Ň
aj
Ģ
cy si
ħ
poniedziałek, czyli
pierwszy dzie
ı
w nowej szkole.
Mama powiedziała,
Ň
e b
ħ
dzie
Ļ
wietnie. Pozna nowych przyjaciół, a przecie
Ň
nadal
mo
Ň
e odwiedza
ę
starych. Była w tym naprawd
ħ
dobra. Zmierzwiła mu włosy i tym swoim
specjalnym u
Ļ
miechem natchn
ħ
ła go wiar
Ģ
,
Ň
e wszystko pójdzie dobrze. No tak, ale nie
b
ħ
dzie jej przy nim, gdy dzieci zaczn
Ģ
mu si
ħ
przygl
Ģ
da
ę
. Ile czasu upłynie, zanim z „tego
nowego” stanie si
ħ
normalnym koleg
Ģ
? Tydzie
ı
, mo
Ň
e nawet dwa, czyli niewyobra
Ň
alnie
długo. Oczywi
Ļ
cie nie wło
Ň
y kupionego specjalnie na t
ħ
okazj
ħ
swetra, cho
ę
mama twierdziła,
Ň
e pasuje do koloru jego oczu. Te
Ň
co
Ļ
! To dobre dla dziewczynek. Wci
Ģ
gnie na siebie jak
ĢĻ
star
Ģ
koszulk
ħ
, bo w niej b
ħ
dzie czuł si
ħ
pewniej w tych trudnych chwilach. Mama na pewno
to zrozumie. Zawsze rozumiała.
Była naprawd
ħ
w porz
Ģ
dku i Radley to doceniał, dlatego tym bardziej bolało go, gdy
dostrzegał w jej oczach smutek. Pragn
Ģ
ł, by mama przestała wreszcie cierpie
ę
po odej
Ļ
ciu
ojca. Wydarzyło si
ħ
to dawno temu i sam prawie nie pami
ħ
tał taty, który nie odwiedzał go,
tylko co kilka miesi
ħ
cy dzwonił. Chłopiec zacisn
Ģ
ł z
ħ
by. M
ħŇ
czy
Ņ
ni przecie
Ň
nie płacz
Ģ
. W
porz
Ģ
dku, byłoby nawet lepiej, gdyby ojciec w ogóle przelał si
ħ
wysila
ę
na te telefony.
– W porz
Ģ
dku, mamo. wszystko jest w porz
Ģ
dku, radzimy sobie bez niego – szepn
Ģ
ł.
Mama nic powinna tego usłysze
ę
. Naprawd
ħ
nie potrzebował ojca, gdy
Ň
miał j
Ģ
.
Powiedział jej to kiedy
Ļ
. U
Ļ
ciskała go tak mocno,
Ň
e nie mógł oddycha
ę
. Potem, pó
Ņ
nym
wieczorem, usłyszał, jak płakała w swym pokoju. Nie powtarzał wi
ħ
c ju
Ň
tych słów.
Doro
Ļ
li s
Ģ
zabawni, my
Ļ
lał Radley z m
Ģ
dro
Ļ
ci
Ģ
dziewi
ħ
cioletniego m
ħŇ
czyzny. Mama
jednak była najlepsza. Nigdy... no, prawie nigdy na niego nie krzyczała, a je
Ļ
li ju
Ň
, to pó
Ņ
niej
tego
Ň
ałowała. No i była ładna. Radley u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
. Mama była pi
ħ
kna jak ksi
ħŇ
niczka
Leilah, tyle
Ň
e zamiast złocistych miała br
Ģ
zowe włosy, a zamiast ciemnoniebieskich oczu –
szare.
Obiecała,
Ň
e nast
ħ
pnego dnia zjedz
Ģ
pizz
ħ
,
Ň
eby uczci
ę
przeprowadzk
ħ
do nowego
mieszkania. Pizz
ħ
bardzo lubił. Zaraz po komendancie Zarku.
Wreszcie zasn
Ģ
ł, i wreszcie z pomoc
Ģ
Zarka mógł zabra
ę
si
ħ
do ratowania
wszech
Ļ
wiata.
Gdy Hester zajrzała do jego pokoju, zobaczyła syna, czyli swój prywatny
wszech
Ļ
wiat. Spał z dłoni
Ģ
zaci
Ļ
ni
ħ
t
Ģ
na komiksie. Pozostałe ksi
ĢŇ
ki nadal spoczywały w
pudłach. Gdy Radley si
ħ
obudzi, zrobi mu łagodny wykład o odpowiedzialno
Ļ
ci, lecz teraz
oczywi
Ļ
cie nie miała serca wyrywa
ę
go ze snu. Tak dobrze zniósł przeprowadzk
ħ
, kolejny
wstrz
Ģ
s w swoim
Ň
yciu.
– Tym razem na pewno ci si
ħ
spodoba, kochanie – szepn
ħ
ła.
Zapomniała o stosach nierozpakowanych rzeczy. Usiadła na brzegu łó
Ň
ka i wpatrzyła
si
ħ
w chłopca.
Z wygl
Ģ
du przypominał ojca. Włosy blond, ciemne oczy i zdecydowana linia
podbródka. Teraz ju
Ň
rzadko, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na syna, wspominała człowieka, który był kiedy
Ļ
jej m
ħŇ
om. Ten dzie
ı
był jednak inny. Oznaczał dla nich pocz
Ģ
tek nowego
Ň
ycia. Zawsze,
gdy co
Ļ
si
ħ
zaczynało, przypominała sobie o tym, co dobiegło kresu.
To ju
Ň
ponad sze
Ļę
lat, pomy
Ļ
lała nieco zdziwiona upływem czasu. Allan odszedł, gdy
Radley był jeszcze malutki. Zm
ħ
czyły go rachunki, zm
ħ
czyła rodzina, a zwłaszcza
Ň
ona. Ból
zd
ĢŇ
ył przemin
Ģę
, cho
ę
trwało to bardzo długo. Nigdy jednak nie wybaczyła i nie wybaczy
człowiekowi, który bez namysłu porzucił swego syna.
Zdawa
ę
by si
ħ
mogło,
Ň
e Radley nie przywi
Ģ
zywał do tego
Ň
adnej wagi. Nie zd
ĢŇ

przywi
Ģ
za
ę
si
ħ
do ojca, nie darzył go
Ň
adnym
Ň
ywszym uczuciem. Hester czuła z tego
powodu samolubn
Ģ
ulg
ħ
, dzi
ħ
ki temu miała bowiem syna tylko dla siebie, wiedziała jednak,
Ň
e nie była to cała prawda. Instynktownie rozumiała,
Ň
e jej chłopczyk krył w sobie gł
ħ
boki
uraz, z którym musiał sam si
ħ
zmaga
ę
, bo za nic by si
ħ
nie przyznał do trapi
Ģ
cego go bólu.
Mały, dzielny m
ħŇ
czyzna.
Lecz ona nigdy nie wybaczy Allanowi,
Ň
e naraził swoje dziecko na takie cierpienia.
Gdy jednak teraz spojrzała na spokojnie
Ļ
pi
Ģ
cego chłopca, uznała,
Ň
e przesadza w
swoich obawach. Jak ka
Ň
da matka jest po prostu przewra
Ň
liwiona. Zmierzwiła Radleyowi
włosy i przeniosła spojrzenie na okno, za którym rozpo
Ļ
cierał si
ħ
widok na Central Park. Jej
syn był otwarty na ludzi, szcz
ħĻ
liwy i obdarzony dobrym charakterem. Bardzo si
ħ
zreszt
Ģ
o to
starała. Nigdy nie mówiła
Ņ
le o Allanie, cho
ę
trudno jej było zapanowa
ę
nad gniewem i
gorycz
Ģ
. Próbowała nie tylko spełnia
ę
dobrze obowi
Ģ
zki matki, lecz równie
Ň
zast
Ģ
pi
ę
ojca. Na
ogół jej si
ħ
to udawało.
Czytała ksi
ĢŇ
ki o bejsbolu, by towarzyszy
ę
Radleyowi w treningach. Dreptała,
trzymaj
Ģ
c za siodełko pierwszy dwukołowy rower, a gdy chłopiec z entuzjazmem ruszył na
swoj
Ģ
pierwsz
Ģ
samodzieln
Ģ
przeja
Ň
d
Ň
k
ħ
, potrafiła usta
ę
na miejscu i tylko niespokojnym
wzrokiem
Ļ
ledziła chwiejne wyczyny synka. A kiedy upadł, powstrzymała si
ħ
od
dramatycznego okrzyku i spokojnie poinstruowała małego cyklist
ħ
,
Ň
e ma wraca
ę
na siodełko
i jecha
ę
dalej.
Znała te
Ň
komendanta Zarka. Z u
Ļ
miechem wyci
Ģ
gn
ħ
ła komiks z dłoni
Ļ
pi
Ģ
cego syna.
Biedny, heroiczny Zark i jego zbł
Ģ
kana
Ň
ona Leilah. Tak, Hester wiedziała wszystko o
polityce i kłopotach planety Perth. No có
Ň
, wprawdzie tylko połowicznie udało jej si
ħ
przekona
ę
Radleya do Dickensa czy Twaina. lecz i tak, jak na samotn
Ģ
matk
ħ
, spisywała si
ħ
nie
Ņ
le.
– Jeszcze zd
ĢŇ
y przekona
ę
si
ħ
do prawdziwej literatury – mrukn
ħ
ła, wyci
Ģ
gaj
Ģ
c si
ħ
na
łó
Ň
ku obok syna. Prawdziwa literatura, prawdziwe
Ň
ycie... Wszystko to było przed tym
małym, dzielnym, kochanym chłopcem.
Miała nadziej
ħ
,
Ň
e post
ħ
powała wła
Ļ
ciwie. Lecz sk
Ģ
d mogła wiedzie
ę
, czy tak jest
naprawd
ħ
? Zamkn
ħ
ła oczy. Los samotnej kobiety, samotnej matki... Tak bardzo pragn
ħ
ła, by
obok niej był kto
Ļ
, z kim mogłaby porozmawia
ę
, poradzi
ę
si
ħ
w tych wszystkich trudnych
sprawach, kto
Ļ
, komu mogłaby zaufa
ę
, zawierzy
ę
jego opinii. Kto
Ļ
, kto od czasu do czasu
podj
Ģ
łby za ni
Ģ
decyzj
ħ
, niewa
Ň
ne, dobr
Ģ
czy zł
Ģ
. Byleby cho
ę
na chwil
ħ
zdj
Ģ
ł z niej
przygniataj
Ģ
cy ci
ħŇ
ar odpowiedzialno
Ļ
ci za wszystko.
Hester zasn
ħ
ła.
Gdy si
ħ
obudziła, panował półmrok. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie si
ħ
znajduje, potem wszystko sobie przypomniała. Nowe mieszkanie, pokój synka. Rozejrzała si
ħ
wokół, lecz Radleya nie było obok niej. Odczuła lekki niepokój. cho
ę
wiedziała,
Ň
e jest
bezpodstawny. Radleyowi mo
Ň
na było zaufa
ę
. Na pewno nie wyszedł samowolnie z domu.
Nie był
Ļ
lepo posłuszny, lecz przestrzegał dziesi
ħ
ciu ustanowionych przez ni
Ģ
najwa
Ň
niejszych zasad. Wstała i wyruszyła na poszukiwanie chłopca.
– Cze
Ļę
, mamo.
Oczywi
Ļ
cie był w kuchni. Trzymał w r
ħ
kach kostk
ħ
masła orzechowego i kanapk
ħ
z
galaretk
Ģ
owocow
Ģ
.
– My
Ļ
lałam,
Ň
e chciałe
Ļ
pizz
ħ
. – Naturalnie zauwa
Ň
yła,
Ň
e stół a
Ň
kapał od galaretki, a
kromka oklejona była celofanem, Radley bowiem zbyt si
ħ
spieszył, by przed przyło
Ň
eniem
no
Ň
a zdj
Ģę
go z bochenka.
– Jasne,
Ň
e chc
ħ
. – Odgryzł du
Ň
y kawał chleba i u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
. – To tylko tak,
Ň
eby
silnik odpalił.
Ch
ħ
tnie by go pocałowała, ale wiedziała,
Ň
e dziewi
ħ
cioletni chłopcy nie lubi
Ģ
babskich czuło
Ļ
ci.
– Mogłe
Ļ
mnie obudzi
ę
, dałabym ci paliwa. Lepiej znam si
ħ
na dystrybutorze.
– Nie ma sprawy, tylko nie mogłem znale
Ņę
szklanki. Hester rozejrzała si
ħ
. W
poszukiwaniu szklanek jej syn opró
Ň
nił dwa pudła.
– Jasne, zaraz poszukamy.
– Gdy si
ħ
obudziłem, padał
Ļ
nieg.
– Tak? – Odgarn
ħ
ła włosy z oczu i wyjrzała przez okno. – Dalej pada.
– Mo
Ň
e nasypie ze dwa metry i w poniedziałek zamkn
Ģ
szkoł
ħ
– rozmarzył si
ħ
Radley
i usiadł na krze
Ļ
le.
– I moj
Ģ
now
Ģ
prac
ħ
... – niepedagogicznie wyrwało si
ħ
Hester. Roze
Ļ
miała si
ħ
. – No

Ň
, porzu
ę
my złudne nadzieje. – Znalazła szklanki i zacz
ħ
ła je my
ę
. – Naprawd
ħ
tak bardzo
si
ħ
niepokoisz?
– Troch
ħ
. Wzruszył ramionami. Do poniedziałku zostało jeszcze sporo czasu i
wszystko mogło si
ħ
zdarzy
ę
. Trz
ħ
sienie ziemi, burza
Ļ
nie
Ň
na, atak kosmitów... Atak
kosmitów!
– Bohaterski kapitan Radley Wallace z Ziemskich Sił Specjalnych – niemal usłyszał
głos spikerki – ocalił nasz
Ļ
wiat przed inwazj
Ģ
...
– Je
Ļ
li chcesz, mog
ħ
z tob
Ģ
pój
Ļę
.
– Co
Ļ
ty, mamo, to byłby straszny obciach! – Zatopił z
ħ
by w kanapce. – Spoko,
przynajmniej w nowej szkole nie b
ħ
dzie tej głupiej Angeli Wiseberry.
Nie chciała mu mówi
ę
,
Ň
e głupie Angele Wiseberry rozpleniły si
ħ
po wszystkich
szkołach.
– Panie pułkowniku, zgodnie z rozkazem naczelnego dowódcy ma pan dokona
ę
bojowego zwiadu na terenie oznaczonym kryptonimem „Nowa Szkoła”, a ja mam sprawdzi
ę
kwartał „Nowa Praca”. O szesnastej koma zero zbiórka w Kwaterze Głównej, kryptonim
„Nowy Dom”, w celu zdania raportów.
Natychmiast si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģ
ł. Je
Ļ
li miała to by
ę
wojskowa operacja, to on był za.
– Tak jest, pani gene... – Zastanowił si
ħ
chwil
ħ
i postanowił zdegradowa
ę
matk
ħ
. –
Dzi
ħ
kuj
ħ
za przekazanie informacji, pani sier
Ň
ant. – Udało mu si
ħ
zachowa
ę
kamienn
Ģ
twarz,
lecz Hester ta sztuka nie wyszła.
– Pułkowniku, je
Ļ
li pan pozwoli, zamówi
ħ
pizz
ħ
. Proponuj
ħ
te
Ň
, aby
Ļ
my do czasu jej
dostarczenia rozpakowali reszt
ħ
naczy
ı
.
– Mamy od tego je
ı
ców.
– Uciekli. Wszyscy.
– Spadn
Ģ
głowy – gro
Ņ
nie mrukn
Ģ
ł Radley i pochłon
Ģ
ł reszt
ħ
kanapki.
Mitchell Dempsey II ze sm
ħ
tn
Ģ
min
Ģ
siedział przy stole kre
Ļ
larskim i wpatrywał si
ħ
w
pust
Ģ
kartk
ħ
.
ņ
adnego pomysłu. Poci
Ģ
gn
Ģ
ł łyk zimnej kawy w nadziei,
Ň
e pobudzi tym
wyobra
Ņ
ni
ħ
, jednak bez skutku. Wiedział,
Ň
e tak si
ħ
zdarza, ale innym, lecz nie jemu. A je
Ļ
li
ju
Ň
, to nie wtedy, gdy zbli
Ň
ał si
ħ
termin oddania pracy. Po raz kolejny si
ħ
gn
Ģ
ł do miseczki z
orzeszkami, lecz i to nic nie pomogło. Pomysł, rozpaczliwie potrzebował pomysłu.
Stworzenie samych ilustracji było kaszk
Ģ
z mlekiem, lecz jak miał rysowa
ę
, gdy nie wiedział
co? Z rozpaczy postanowił odwróci
ę
kolejno
Ļę
i co
Ļ
tam nabazgrał... Bez sensu, zupełnie bez
sensu!
Zamkn
Ģ
ł oczy i zacz
Ģ
ł modli
ę
si
ħ
do muz... Bo była chyba jaka
Ļ
muza od komiksów?
Lecz có
Ň
, widocznie przestała go lubi
ę
. Przymkn
Ģ
ł oczy i usiłował poszybowa
ę
w dwudziesty
drugi wiek, wiele lat
Ļ
wietlnych od Ziemi, gdzie toczyła si
ħ
okrutna kosmiczna wojna...
I nic. Jałowa pustka,
Ň
adnego pomysłu. Mitch otworzył oczy i spojrzał na czyst
Ģ
kartk
ħ
. Jej nieskalana biel była jak wyrzut sumienia. A przecie
Ň
jego wydawca, Rich Skinner,
nie przyjmował
Ň
adnych wymówek. Brak natchnienia uznawał za zwyczajne lenistwo, a
zaraz
ħ
, tornado lub powód
Ņ
za drobne niedogodno
Ļ
ci, które w niczym nic usprawiedliwiały
zawalenia terminu.
Załamany Mitch znów zanurzył dło
ı
w miseczce z orzeszkami. Tylko tyle mógł
zrobi
ę
. Katastrofa, kompletna klapa.
Potrzebował zmiany otoczenia, nowych wra
Ň
e
ı
, ruchu. Jego
Ň
ycie stało si
ħ
zbyt
uporz
Ģ
dkowane, łatwe i nudne. I przez to jałowe.
ņ
adnych podniet,
Ň
adnej inspiracji. Tak
dłu
Ň
ej by
ę
nie mogło.
Wstał i zacz
Ģ
ł nerwowo przechadza
ę
si
ħ
po pokoju, rozgniataj
Ģ
c bosymi stopami
skorupki po orzeszkach, które swoim zwyczajem ciskał gdzie popadło.
Był wysoki i silny, a jego gibkie ruchy zdradzały,
Ň
e od lat systematycznie trenował.
Jako chłopiec był przera
Ņ
liwie chudy, cho
ę
zawsze jadł za dwóch. Nie przejmował si
ħ
tym,
dopóki nie zainteresował si
ħ
dziewcz
ħ
tami. To odmieniło jego
Ň
ycie, bo obok umysłu zacz
Ģ
ł
równie
Ň
ę
wiczy
ę
ciało. Zajadłe, uparcie, bez
Ň
adnej taryfy ulgowej. Z czasem przyniosło to
wspaniałe rezultaty i nikt ju
Ň
nic pami
ħ
tał
Ļ
miesznej, chudej tyczki. I tak pozostało do dzi
Ļ
.
Kobiety patrzyły na niego z uwielbieniem, a m
ħŇ
czy
Ņ
ni z respektem. Mitch ka
Ň
dy dzie
ı
zaczynał od intensywnych
ę
wicze
ı
fizycznych, potem zabierał si
ħ
do pracy. Nie zaniedbywał
te
Ň
rozrywek intelektualnych, szczególnie pasjonowała go szeroko poj
ħ
ta literatura.
Zgromadził niezwykle bogat
Ģ
bibliotek
ħ
. Na podłodze kusicielsko le
Ň
ała
nierozpakowana paczka z ksi
ħ
garni wysyłkowej. Nie teraz, nie teraz, ze smutkiem pomy
Ļ
lał
Mitch. Je
Ļ
li zawal
ħ
termin, ten cholerny Skinner mnie zabije...
Du
Ň
y br
Ģ
zowy kundel wylegiwał si
ħ
na podłodze i obserwował swego pana. Mitch
nadał mu imi
ħ
Taz, tak jak nazywał si
ħ
diabeł tasma
ı
ski ze starych filmów rysunkowych.
Jednak w przeciwie
ı
stwie do swojego imiennika, Taza wcale nie rozpierała energia. Wr
ħ
cz
przeciwnie, charakter miał raczej flegmatyczny. Teraz ziewn
Ģ
ł i leniwie potarł grzbietem o
dywan. Lubił Mitcha, nigdy bowiem do niczego go nie zmuszał ani nie robił rabanu o sier
Ļę
na dywanie czy grzebanie w
Ļ
mieciach. Zawsze te
Ň
wiedział, gdzie nale
Ň
y podrapa
ę
swojego
pupila. Naprawd
ħ
wielce chwalebne cechy, niestety rzadko wyst
ħ
puj
Ģ
ce u ludzi.
Taz uwielbiał, gdy Mitch kładł si
ħ
obok niego na podłodze, bawił si
ħ
jego g
ħ
stym,
br
Ģ
zowym futrem i opowiadał o swoich pomysłach. Wprawdzie dzisiaj jego pan był dziwnie
milcz
Ģ
cy i duchem jakby nieobecny, ale przecie
Ň
nie mo
Ň
na mie
ę
wszystkiego. Kundel
leniwie ziewn
Ģ
ł i ponownie zasn
Ģ
ł.
Gdy kto
Ļ
zapukał do drzwi, obudził si
ħ
, poruszył ogonem i cicho warkn
Ģ
ł.
– Kto to mo
Ň
e by
ę
? – zdziwił si
ħ
Mitch. – Z nikim si
ħ
nie umawiałem. Mo
Ň
e ty
zaprosiłe
Ļ
jak
ĢĻ
mił
Ģ
suczk
ħ
?
Mia
Ň
d
ŇĢ
c skorupki, ruszył ku wyj
Ļ
ciu. Omin
Ģ
ł stos gazet torb
ħ
z ubraniami, której nie
odniósł do pralni, na koniec odsun
Ģ
ł nog
Ģ
ko
Ļę
pozostawion
Ģ
przez Taza i wreszcie mógł
otworzy
ę
drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • Linki

    Strona Główna
    Nowak Jerzy Robert - Jedwabne a zbrodnie na Kresach 1939-1941, LITERATURA IUDAICA i ANTI-IUDAICA
    Nowak Jerzy Robert - Kogo muszą przeprosić Żydzi(1), Zakazane ksiazki, Dział Ksiąg Zakazanych
    Nieuczciwe praktyki handlowe w świetle prawodawstwa Unii Europejskiej Stefanicki Robert EBOOK, Poradniki
    Niesamowite gadżety elektroniczne. Szalony Geniusz. Wydanie II - Robert Iannini FULL, Nauka
    Nowak Jerzy Robert - Przemilczane zbrodnie(1), ■■■ Ksiązki zakazane, █ Tajemnice Manipulacje Kłamstwa ♠
    Nowak Jerzy Robert -100 Kłamstw Grossa(1), ! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
    Nowak Jerzy Robert - Antypolonizm zdzieranie masek tom1z ), Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Zbrodnie sowieckiego wojujacego ateizmu, Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Kogo musza przeprosic Zydziz ), Ebook 18
    Nowak Jerzy Robert - Mysli o polsce i polakachz, Ebook 18
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • eevah.opx.pl