[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wrócę tu nigdyczyli pożegnanie z MazuramiJankowi i Przyjaciołom z mazurskiej legendygdziekolwiek sšKiRA GAłCZYŃSKANie wrócę tu nigdyczyli pożegnanie z MazuramiKSIĽŻKA I WIEDZAKiedy w latach dla mnie nie najłatwiejszych pojawiła się moż-liwoć wyjazdu nad Nidzkie jak wówczas mylałam: na za-wsze przyjęłam ów pomysł (jego autorstwo należało do megomęża) najpierw z rezerwš, a potem z entuzjazmem. I nagle, do-kładnie po siedemnastu latach mazurskiego bytowania, z dala odważnych dla nas dotychczas spraw, po zbudowaniu, co było nie-zbędne, nowej formuły życia: zajęć, codziennoci, tempa, hierar-chii ważnoci, a więc po długim okresie aklimatyzacji" psychicz-nej, fizycznej, intelektualnej, kiedy już mogło się zdawać, że wro-słam w tę krainę na dobre, zapadła decyzja krańcowo odmienna.Jej sens zawiera się w tytule tej ksišżki.Kto wymylił Mazury?Tak postawione pytanie znajduje tylko jednš odpowied: Ma-zury odkrył i upowszechnił Ziemowit Fedecki. Jak ja kre-sowiak, tyle że dłużej ode mnie mieszkał w miecie nad Wilenkš,co zostawiło swój lad w piewnoci jego języka, w jego stosunkudo ludzi, do zwierzšt.Po powrocie z Moskwy, gdzie pracował jako attache prasowyw polskiej ambasadzie, Ziemowit zaczšł się rozglšdać za odpowie-dnim dla siebie miejscem do wędkowania. Spędzanie wolnego czasuz kijem zanurzonym w wodzie, na bezludziu, w ładnym krajo-brazie to co, za czym Fedecki przepada do dzi. Ma to zwišzekz jego dzieciństwem. Spędził je w majštku matki pod Lida, położo-nym nad Dzitwš wpadajšcš do Niemna. Wród rozlewisk i bagienrybna rzeka płynęła wolno, dostojnie, zachęcajšc do wędkowania.Maniakiem na punkcie ryb był dziad Ziemka, który nikomu niepozwalał na jego" kawałku rzeki wędkować i który od wczesnejwiosny do pónej jesieni wycišgał z Dzitwy setki kilogramówbrzan, szczupaków, boleni, węgorzy. Na swoje wyprawy zabie-rał wnuka tak długo, aż ten na całe życie przejšł jego miłoć dowody, ryb i wędek. Swojš pasję, wcišgajšcš jak nałóg, z kolei Zie-mowit przekazywał przyjaciołom w sposób niemal natarczy-wy, niemal opętańczy: jed, siadaj nad wodš, pilnuj spławika.Pierwszym, którego skutecznie zaraził swojš namiętnociš, byłJan Mietkowski, wilniuk, póniejszy twórca popularnej radiowejMiała dziwne, poetyckie odezwania się. Dziwne sny, które cza-sem opowiadała, inaczej niż większoć kobiet w jej wieku, bezbabrania się w szczegółach, bez zastanawiania się, co by to zna-czyło. Mówiła: Ť0budziłam się, u wjazdu w las było wiatło, aletakie duże, jasne...ť ŤMoże jednak samochód?ť mówił syn. ŤAlewiatło było od góryť dorzucała, już zrezygnowana. ŤReflekto-ry...ť cišgnšł syn. Milczała, pogodna i zagadkowa przechodziłado swego krzesła w kuchni, na lewo od stołu, zapalała papierosa.Syn przynosił małe zwierzęta, sarenki, koziołka, pogubioneprzez rodziców. A raz na pół żywego borsuka. Pani Popowskawłanie nim się szczególnie opiekowała, a gdy poszedł wreszciedo lasu, przez parę tygodni żšdała, żeby drzwi na noc nie zamy-kać, bo on może wrócić, żeby mógł wejć..."To chyba zrozumiałe, że fascynacji tš kobietš mój ojciec uległdo cna. Był przecież poetš, na kilometr potrafił wyczuć w czło-wieku owo tajemnicze co". Fascynacja, której byłam wiadkiem,istniała po obu stronach. Względy, jakimi pani Popowska otacza-ła mego ojca, bliższe były uczuciom matczynym: rozumiała goznakomicie, współczuła w jego niepowodzeniach, nie cierpiałaludzi, którzy według niej winni byli jego niedoli. Cieszyła się, gdyi on się umiechał, gdy był wesół, gdy z lasu taszczył uzbierane dlaniej kwiaty i trawy. Najpierw wkładała je na parę godzin do wody,a póniej wišzała słomš i wieszała nad kuchniš. Tak zasuszone,zdobiły każdy kšt jej domu. Takie bezpretensjonalne lene bukie-ty pozostanš dla mnie na zawsze czšstkš tamtego Prania, któreistnieje już tylko w mojej pamięci, a które powraca, gdy na chwi-lę, z mylš o mazurskich młodych latach, zamknę oczy.Takie bukiety nosiłam parędziesišt lat póniej na grób paniPopowskiej, na brzydki, pełen jednakowych lastrykowych nagrob-ków, nowy cmentarz w Rucianem. Zawsze wydawało mi się, żewiechciowaty bukiet przyniesiony przez kogo z j e j domu możei teraz sprawić pani Popowskiej trochę radoci...Ojciec mój odwzajemniał uczucia pani Popowskiej. Była dlaniego autorytetem we wszystkich sprawach domowo-leno-zwie-10rzęcych, tylko jš pytał o pogodę, tylko przez niš przyniesionemleko stawało się lekarstwem na wszystkie jego większe i mniej-sze biedy. Spotkanie z paniš Popowska zaowocowało wierszemniezwykłym Spotkaniem z matkš. Jestem przekonana, choć tegonigdy mi nie powiedział, że to włanie poznanie tej niezwykłejniewiasty sprawiło, iż poczuł przemożnš potrzebę powrotu doswoich lat dziecinnych, do powiedzenia czego o swojej dawnozmarłej matce. Z którš nigdy nie łšczyła go ani serdeczna zaży-łoć, ani tkliwoć, ani głębokie pokłady oddania. Syn i matka żyliw nieustajšcym konflikcie, wzajemnym niezrozumieniu, brakuspełnienia: ona nie była w stanie zaakceptować jego innoci, onstale tęsknił za jej miłociš...Jakie była Mazury tamtych lat? Puste, wyludnione, powolileczšce rany wojny. Do opuszczonych przez rdzennych Mazu-rów gospodarstw, leniczówek, rybakówek stopniowo, ale już sy-stematycznie wprowadzali się mieszkajšcy o miedzę Kurpie. Z od-leglejszych stron przybywali uchodcy ze wschodu wilnianie,Iwowiacy, którym krajobraz mazurski trochę przypominał ro-dzinne strony. Może dlatego chętniej zostawali tu włanie, a nieszukali szczęcia dalej, na zachodzie? Były to ziemie, gdzie diabełmówi dobranoc, gdzie w lasach grasowały jeszcze bandy Wehr-wolfu, gdzie od kuł ginęli ci, którzy przyjeżdżali przywracać teziemie Polsce".Pierwszym powojennym doznaniem miejscowej ludnoci byłstrach: Mazurzy, ewangelicy, traktowani byli przez napływajš-cych tu, głównie Kurpiów, jako Niemcy, a więc wrogowie. Lękbudziły także watahy szabrowników, grasujšce po polskich zie-miach zachodnich, po dawnych Prusach. Dochodziło do bójek,do walk, do umacniajšcych się konfliktów, eliminujšcych poro-zumienie, a rodzšcych długie wanie. Autochtoni (ile pogardy kryłten termin!) reprezentowali wyższy stopień cywilizacyjny od na-pływowych Kurpiów. Mieli zasobniejsze, bogatsze domy, lepsze11ziemie, obfitsze plony. Ich kocioły były murowane, mieli inneobyczaje. Oficjalna akcja rewindykacji Mazur, podjęta w kwiet-niu 1945, przeprowadzona została nieudolnie, według prymityw-nej, jakże głupiej zasady: ewangelik znaczy Niemiec. To podsycałojedynie emocje, zaogniało istniejšce urazy, budziło coraz większšniechęć miejscowych do nowej władzy. To wtedy, już w 1945roku, zaczęła się owa dramatyczna, najpierw sporadyczna,póniej, zwłaszcza w latach siedemdziesištych, masowa peregry-nacja Mazurów do Niemiec Zachodnich. Aż przyszedł taki dzień,że na Mazurach nie stało jednego choćby Mazura...A jeszcze aby ubarwić ten narodowociowy kocioł trze-ba pamiętać o żyjšcych tu od pierwszych lat tamtego stulecia sta-roobrzędowcach, o sporej garstce prawosławnych, o mormonachwreszcie. Inny język, inny obyczaj, odmienne tradycje, wierze-nia, miejsca kultu. Ale i wiele spraw wspólnych, jednakowo bli-skich, tak samo ważnych.A gdy przetoczyła się wojna to ona głównie wykopała mię-dzy żyjšcymi kiedy zgodnie ludmi różnych wyznań i narodo-woci podziały nie do zasypania dawne wspólnoty lokalnychinteresów ustšpiły miejsca waniom, swarom, niechęci. A stšd jużtylko krok do nienawici. I włanie w jej skutkach widzę najgor-sze, najbardziej tragiczne pozostałoci wojny. Zniszczenia możnaodbudować, biedę przetrwać, a pracujšc wytrwale stopniowo po-rastać w dobra. Na zmiany w mentalnoci ludzi, na niwelację wza-jemnej niechęci czy wrogoci potrzeba natomiast dziesištków lat.Trzeba pokoleń.;'cWkrótce po Ziemowicie odkrył dla siebie Mazury znakomitypisarz Igor Newerły. Nasza literatura wiele zawdzięcza temu spo-tkaniu, owej odwzajemnionej miłoci pisarza do ziemi, w którštak mocno wrósł, że stała się owocodajnym podglebiem dla kilkujego powieci. Może, co będzie bliższe prawdy, opowieci. I, do-dajmy, takich, które przetrwały próbę czasu.12Najpierw pojawił się Archipelag ludzi odzyskanych, a w nimcałe bogactwo" skonfliktowanej powojennej społecznoci mazur-skiej. Za dawnš granicš polsko-niemieckš notował pan Igordwadziecia kilometrów stšd, leży region najuboższy i chyba naj-ciemniejszy w całej Polsce: Kurpie Myszynieckie. Przed wojnš lu-dzie z wiosek kurpiowskich spozierali zazdronie na tę pańskoćmazurskš: że maszyny majš, dobre bydło, domy przestronne i czy-ste z meblami miejskimi. Podczas okupacji administracja hitlerow-ska posyłała nieraz na Kurpie Mazurów renegatów i ci dobrzedali się we znaki. Po wojnie wszystko razem się sprzysięgło: nę-dza, ciemnota, chciwoć i żšdza odwetu. Zbrojne bandy Kurpiówrozbijały się furmankami po Mazurach, wywożšc nawet piece ka-flowe. Biły się między sobš o łupy, a z milicjš o wolnš drogę dograbieży. W tej wojnie, która cišgnęła się miesišcami, walczył z rów-nym powięceniem żołnierz i sędzia, i owiatowiec, i pracownikterenowy..."Igor Newerły został nie tylko kronikarzem powojennej hi-storii tego skrawka ziemi. Piękno mazurskiej krainy znalazło odbi-cie nawet i w tych jego ksišżkach, które ]a.k Lene morze majšza miejsce akcji terytoria odległe. Uważny czytelnik bez większe-go trudu skojarzy rodowód olniewajšcych obrazów lasu, po paruniemal zdaniach zrozumie (jeli kiedykolwiek zawadził o mazur-skie puszcze), że oto ma przed sobš opis tego, co kiedy głębokozapadło w serce aut... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • Linki

    Strona Główna
    Nim nadejdzie lato - gay opowiastki, Ebooki TXT - gay opowiadania - Kindle
    Nova Gramatica da Lingua Portuguesa para concursos - Rodrigo Bezerra - .2015, - Biblioteca - Biblioteka - Library, - EBOOKs PORTUGUÊS
    Novo Código de Processo Civil para concursos 2016---, - Biblioteca - Biblioteka - Library, - EBOOKs PORTUGUÊS
    Novidades! Súmula 575 do STJ (art 310 CTB), - Biblioteca - Biblioteka - Library, - EBOOKs PORTUGUÊS
    Noir Anxiety (by Kelly Oliver & Benigno Trigo) (2003), Ebooks (various), Noir
    No Starch Press The Book of JavaScript, Literatura, JavaScript eBooks Collection
    Norman D. Levin - Sunshine in Korea, Ebooks (various), Geopolitics + Sociology
    Novepernove Soduko - Segreti e strategie di gioco by Daniele Munari, ebooks
    Norweski Dziennik. Polnocne Wiatry - PILIPIUK ANDRZEJ, Ebooki w TXT
    Nomow Ksiega Odlotu - PRACHETT TERRY, Ebooki w TXT
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imikimi.opx.pl